
Dziesięć lat temu zmieniłam podejście, w moim życiu nastał przełomowy moment, w którym zrozumiałam, że muszę postawić na siebie. Zapragnęłam naprawić swoje otoczenie i z biegiem lat nauczyłam się wyznaczać granice. Czy było warto?
Ale zaraz… co ma wspólnego motywacja i ogród?
Jeszcze chwilę temu, zanim zaczęłam pisać ten post, stałam przy moim pierwszorocznym ogródku. Niemalże natychmiast przypomniałam sobie siebie sprzed dziesięciu lat, w okresie, który nie był dla mnie ciekawy i niemile go wspominam. Zdałam sobie sprawę, że gdyby nie ta jedna decyzja, to nie byłabym teraz w miejscu, w którym jestem.
I to nie tak, że mój ogródek wygląda pięknie. Są rośliny, które się przyjęły, jak i takie, które musiałam wyrzucić. Bywały też sytuacje, których nie przewidziałam – plagę mrówek, czy też zmożony atak ślimaków. Jednakże bywały też chwile, z których byłam dumna, gdzie rośliny przekroczyły moje najśmielsze oczekiwania. Często nie radziłam sobie z chwastami, nawet teraz wymykają mi się spod kontroli, bo ze względu na remont poddasza nie mam czasu, aby pielić w ogrodzie.

Ale… No, ale co to ma wspólnego z głównym tematem?
Przechodziłam w życiu różne wzloty i upadki. Wywodzę się z prostej rodziny, klasy średniej, nie ubogiej, ani też nie bogatej. Większość rzeczy, które chciałam osiągnąć musiałam osiągać sama (za co jestem wdzięczna rodzicom). Prawo jazdy, kupno pierwszego samochodu, a później jego utrzymanie, wycieczki, kursy, szkoły, komputery itp.– wszystko to nie przychodziło łatwo, chociaż mam pewnego rodzaju satysfakcję, że samodzielnie to osiągnęłam. Nie byłam kwiatem, którego podlewano, byłam ogrodnikiem, który kwiaty podlewał.
U każdego powinien przyjść taki moment, w którym dochodzi do wniosku, że nie liczy się ilość a jakość, czyli takie wypielanie chwastów. Znałam wielu ludzi, nieliczni przy mnie zostali, albo i może ja przy nielicznych zostałam. Dla części stanowiłam wyżerkę, żerowali na mnie jak mszyce i dzień po dniu wyjadali ze mnie szczęście, inni mnie motywowali, byli dla mnie swego rodzaju nawozem naturalnym i właśnie tych ludzi dalej mam przy sobie.
Zdałam sobie sprawę, że niektóre znajomości, które miały się za te wielkie, wieczne, bardzo trwałe są jak kwiaty, które usychają od dołu. Widzimy to co piękne, ale nie dostrzegamy korzeni, aż jest już za późno. Z takim przypadkiem też rozstałam się całkiem niedawno. Niby siostra, wierna i prawdziwa, a z czasem uschnięty kwiat wyrzucany do worka na odpady zielone. Wyrzucasz je z żalem, bo pamiętasz jego piękno, ale nie masz wyboru, bo zgnilizna zainfekuje twój ogród.
O kurcze… ale że aż tak?
To historia z dobrym zakończeniem, jeszcze się nie kończy, dopóki nie powie się „dość”. W życiu jest jak z ogrodem, musisz nauczyć się obchodzić z niektórymi roślinami, a odwdzięczą się pięknymi plonami. Nie poddajesz się, szukasz rozwiązań, aż na pół zdechłe rośliny nagle odżywają, czasami po roku, albo i dwóch, ale te wszystkie twoje próby przynoszą rezultaty. Czasem płaczesz, gdy nie wychodzi, innym razem się uśmiechasz, a trzecim wkurzasz na siebie, gdy zrobisz coś źle. Bywasz zmęczony po kilku godzinach pielenia, przesadzania czy przycinania.
Ogród jest cudowną metaforą ludzkiego życia. To jak go prowadzisz, ile energii i uczuć w niego wkładasz, tyle dostajesz z powrotem. Lubię rozwijać siebie, ale równie dobrze lubię rozwijać innych (to mój drugi talent Gallupa), stąd w ostatnim czasie mniej skupiam się na sobie. Ale to nie tak, że mówię ostatnie słowo dla siebie, wręcz przeciwnie. Wspomagam swoją drugą połówkę, abyśmy oboje mogli żyć spokojniej. To jest warte tego czasu, gdyż od kilku lat ten ogród dzielę z kimś dla mnie wyjątkowym.
Chciałabym, aby każdy miał szanse podejmować decyzję i dążyć do wyznaczonych celów. Aby miał siły postawić granice i wypracować sobie takie owoce, jakie będzie chciał. Warto się nie poddawać, właściwie tylko dzięki temu jestem w tym ogrodzie, a to jeszcze nie koniec mojej drogi. Jeszcze wiele rzeczy mam na liście do zrobienia.
Trzymam kciuki za Twój ogród.
I za motywację też, bo w końcu zobaczysz wyniki, które nie pozwolą Ci się zatrzymać.
Przeczytaj także: część 1.

