Chwila prawdy… (2)

…czy­li wyda­rze­nia z minio­ne­go tygodnia.

Przy­szło nam żyć w trud­nych cza­sach – takie stwier­dze­nia prze­wi­ja­ją się w mediach spo­łecz­no­ścio­wych, w radiu, w tele­wi­zji, wycho­dzą z naszych ust. Fak­tycz­nie, ostat­nie dni sta­ły się trud­ne: mamy zmniej­szo­ną dostęp­ność do rze­czy, któ­re nie­gdyś były na wycią­gnię­cie ręki. Wszyst­ko odwo­ła­ne, prze­ło­żo­ne, poza­my­ka­ne. Ruszy­ła akcja #zostańw­do­mu, do któ­rej część ludzi nie pod­cho­dzi poważ­nie. Zda­rza się, że znaj­du­ją się „śmiał­ko­wie”, któ­rzy ucie­ka­ją z kwa­ran­tan­ny. Bo co złe­go może się stać? Czyż­by śmierć? No prze­cież ona taka… małostkowa?

 

W związ­ku z wyda­rze­nia­mi w Pol­sce naszły mnie pew­ne prze­my­śle­nia. Wiem, że nie umiem się utoż­sa­mić z ludź­mi, któ­rzy prze­by­wa­ją cały czas w domu, bo sama muszę pra­co­wać. W moim zawo­dzie nie ma przerw, tak jak i świę­ta nie mają zna­cze­nia. Być może wła­śnie dla­te­go wypo­wia­dać się nie powin­nam, ale… Kie­dy mam wol­ne sie­dzę w domu, wychy­lam nos tyl­ko z psem, cza­sa­mi na “dłuż­szy”, cza­sa­mi na krót­szy spa­cer. Wie­cie, to zwie­rzę, nie mogę go zmu­sić do tego, aby nagle korzy­stał z toa­le­ty. Otwie­rać mu sedes i mówić: lej. No to tak nie dzia­ła… W związ­ku z tym mój ostat­ni tydzień to: pra­ca, pies, dom. Nic więcej.

 

 

Ale…

Moje prze­my­śle­nia są nastę­pu­ją­ce: dla mnie każ­dy, kto prze­strze­ga zale­ceń pozo­sta­nia w domu zasłu­gu­je na mia­no boha­te­ra. Praw­dzi­we­go, takie­go z krwi i kości. Wła­śnie tym sie­dze­niem w domu ratu­je­my innym życia. Dosłow­nie! Jeste­śmy bohaterami!

 

Pomyślcie…

Usiądź­cie i wyobraź­cie sobie sytu­ację: wycho­dzi­cie z domu i zosta­je­cie zara­że­ni. Wra­ca­cie do miesz­ka­nia gdzie cze­ka na was mąż i dzie­ci, idzie­cie do kole­ża­nek, jedzie­cie do rodzi­ców. Wszyst­kich zara­ża­cie. Jeste­ście twar­dzi, więc koro­na­wi­rus was nie zabi­ja, może pozo­sta­wia w waszym orga­ni­zmie poważ­ne spu­sto­sze­nie, ale… Inni nie mają takie­go szczę­ścia. Nie są tyta­na­mi. ONI UMIE­RA­JĄ. Dzień za dniem, godzi­na po godzi­nie: tra­ci­cie bli­skich. Nagle sie­dzi­cie i usu­wa­cie nume­ry z książ­ki tele­fo­nicz­nej, nie chce­cie ich tam mieć, bo każ­de natra­fie­nie na ich numer roz­ry­wa wam ser­ce. Wie­cie, że nie dacie rady zadzwo­nić do kole­żan­ki i skon­sul­to­wać z nią kolo­ru far­by do wło­sów, nie zapy­ta­cie mamy, czy do sosu doda­je się sól, a może cukier, nie popro­si­cie taty o pomoc w napra­wie­niu zle­wu, prysz­ni­ca, wtycz­ki – cze­go­kol­wiek. Nawet jeśli będzie­cie potrze­bo­wać pomo­cy i z przy­zwy­cza­je­nia będzie­cie wie­dzieć na kogo może­cie liczyć: oni już nie odbio­rą. Nie przyj­dą na wasze wezwanie.

 

Wiecie co dla mnie jest najgorsze?

Wca­le nie myśl, że to JA umrę.

Za to śmierć bli­skich mi osób owszem. Nie wiem, czy bym się pod­nio­sła, gdy­bym stra­ci­ła te cen­ne dusze, któ­re mam obok sie­bie. Bo oni są dla mnie naj­waż­niej­si. I wykań­cza mnie świa­do­mość, że mia­ła­bym żyć bez nich.

 

Dlatego uważajcie na siebie.

Ja to robię codzien­nie, cho­ciaż muszę cho­dzić do pra­cy. Cho­ciaż środ­ki dezyn­fe­ku­ją­ce wypa­li­ły mi nos i strasz­nie boli. Cho­ciaż mam sta­ły kon­takt z ludź­mi z zagra­ni­cy… Mimo tego, nie­ustan­nie sta­ram się zacho­wy­wać czuj­ność i ostroż­ność. Rób­cie to samo. Jeśli nie musi­cie się nara­żać: nie rób­cie tego.

 

A teraz coś luźniejszego?

Wczo­raj w pra­cy robi­łam rese­arch do nowej powie­ści, któ­ra pier­wot­nie ma być hor­ro­rem. Powo­li się do niej przy­go­to­wu­ję, więc zbie­ram i porząd­ku­ję mate­ria­ły. W tam­tym momen­cie prze­glą­da­łam rysu­nek spo­rzą­dzo­ny w trak­cie oglę­dzin miesz­ka­nia seryj­ne­go mor­der­cy i… za moimi ple­ca­mi sta­nę­ła kole­żan­ka, po czym zapy­ta­ła: „Gosia, czy ty pla­nu­jesz prze­me­blo­wa­nie w poko­ju?” Przez kil­ka sekund mil­cza­łam, ponie­waż… na takim rysun­ku są ozna­czo­ne zwło­ki oraz roz­miesz­cze­nie roz­ka­wał­ko­wa­nych czę­ści ciał. Czy ona mi suge­ro­wa­ła, że powin­nam w trak­cie prze­me­blo­wa­nia kogoś zamor­do­wać? 🙂 Oczy­wi­ście wybrnę­łam z tego w głup­ko­wa­ty spo­sób, jed­nak powiedź­cie: czy to pyta­nie powin­no dać mi do myślenia? 🙂

 

 

Życzę Wam samych dobrych dni.

Dzia­łaj­cie mądrze. Nie ryzy­kuj­cie życiem swo­im i innych.

Bądź­cie rozważni.

 

Do następ­ne­go!!!

 

Obrazki pochodzą ze strony: pixabay.com
Chwi­la praw­dy… (2)
Tagged on:                     

One thought on “Chwila prawdy… (2)

  • 28 marca 2020 at 09:59
    Permalink

    Nade­szła dla nas chwi­la prawdy.Ten, kto przej­dzie? Będzie boha­te­rem. Waż­ny tekst.

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *