…czyli wydarzenia z minionego tygodnia.
Przyszło nam żyć w trudnych czasach – takie stwierdzenia przewijają się w mediach społecznościowych, w radiu, w telewizji, wychodzą z naszych ust. Faktycznie, ostatnie dni stały się trudne: mamy zmniejszoną dostępność do rzeczy, które niegdyś były na wyciągnięcie ręki. Wszystko odwołane, przełożone, pozamykane. Ruszyła akcja #zostańwdomu, do której część ludzi nie podchodzi poważnie. Zdarza się, że znajdują się „śmiałkowie”, którzy uciekają z kwarantanny. Bo co złego może się stać? Czyżby śmierć? No przecież ona taka… małostkowa?
W związku z wydarzeniami w Polsce naszły mnie pewne przemyślenia. Wiem, że nie umiem się utożsamić z ludźmi, którzy przebywają cały czas w domu, bo sama muszę pracować. W moim zawodzie nie ma przerw, tak jak i święta nie mają znaczenia. Być może właśnie dlatego wypowiadać się nie powinnam, ale… Kiedy mam wolne siedzę w domu, wychylam nos tylko z psem, czasami na “dłuższy”, czasami na krótszy spacer. Wiecie, to zwierzę, nie mogę go zmusić do tego, aby nagle korzystał z toalety. Otwierać mu sedes i mówić: lej. No to tak nie działa… W związku z tym mój ostatni tydzień to: praca, pies, dom. Nic więcej.
Ale…
Moje przemyślenia są następujące: dla mnie każdy, kto przestrzega zaleceń pozostania w domu zasługuje na miano bohatera. Prawdziwego, takiego z krwi i kości. Właśnie tym siedzeniem w domu ratujemy innym życia. Dosłownie! Jesteśmy bohaterami!
Pomyślcie…
Usiądźcie i wyobraźcie sobie sytuację: wychodzicie z domu i zostajecie zarażeni. Wracacie do mieszkania gdzie czeka na was mąż i dzieci, idziecie do koleżanek, jedziecie do rodziców. Wszystkich zarażacie. Jesteście twardzi, więc koronawirus was nie zabija, może pozostawia w waszym organizmie poważne spustoszenie, ale… Inni nie mają takiego szczęścia. Nie są tytanami. ONI UMIERAJĄ. Dzień za dniem, godzina po godzinie: tracicie bliskich. Nagle siedzicie i usuwacie numery z książki telefonicznej, nie chcecie ich tam mieć, bo każde natrafienie na ich numer rozrywa wam serce. Wiecie, że nie dacie rady zadzwonić do koleżanki i skonsultować z nią koloru farby do włosów, nie zapytacie mamy, czy do sosu dodaje się sól, a może cukier, nie poprosicie taty o pomoc w naprawieniu zlewu, prysznica, wtyczki – czegokolwiek. Nawet jeśli będziecie potrzebować pomocy i z przyzwyczajenia będziecie wiedzieć na kogo możecie liczyć: oni już nie odbiorą. Nie przyjdą na wasze wezwanie.
Wiecie co dla mnie jest najgorsze?
Wcale nie myśl, że to JA umrę.
Za to śmierć bliskich mi osób owszem. Nie wiem, czy bym się podniosła, gdybym straciła te cenne dusze, które mam obok siebie. Bo oni są dla mnie najważniejsi. I wykańcza mnie świadomość, że miałabym żyć bez nich.
Dlatego uważajcie na siebie.
Ja to robię codziennie, chociaż muszę chodzić do pracy. Chociaż środki dezynfekujące wypaliły mi nos i strasznie boli. Chociaż mam stały kontakt z ludźmi z zagranicy… Mimo tego, nieustannie staram się zachowywać czujność i ostrożność. Róbcie to samo. Jeśli nie musicie się narażać: nie róbcie tego.
A teraz coś luźniejszego?
Wczoraj w pracy robiłam research do nowej powieści, która pierwotnie ma być horrorem. Powoli się do niej przygotowuję, więc zbieram i porządkuję materiały. W tamtym momencie przeglądałam rysunek sporządzony w trakcie oględzin mieszkania seryjnego mordercy i… za moimi plecami stanęła koleżanka, po czym zapytała: „Gosia, czy ty planujesz przemeblowanie w pokoju?” Przez kilka sekund milczałam, ponieważ… na takim rysunku są oznaczone zwłoki oraz rozmieszczenie rozkawałkowanych części ciał. Czy ona mi sugerowała, że powinnam w trakcie przemeblowania kogoś zamordować? 🙂 Oczywiście wybrnęłam z tego w głupkowaty sposób, jednak powiedźcie: czy to pytanie powinno dać mi do myślenia? 🙂
Życzę Wam samych dobrych dni.
Działajcie mądrze. Nie ryzykujcie życiem swoim i innych.
Bądźcie rozważni.
Do następnego!!!
Obrazki pochodzą ze strony: pixabay.com
Nadeszła dla nas chwila prawdy.Ten, kto przejdzie? Będzie bohaterem. Ważny tekst.