Bądź PRO!

Jakiś czas temu zro­zu­mia­łam, że potrze­bu­ję roz­wo­ju. Cze­goś w życiu mi bra­ko­wa­ło, może nie zajęć (ich mam spo­ro), ale inne­go celu, uzu­peł­nie­nia, albo po pro­stu musia­łam zna­leźć dla sie­bie inną dro­gę. Domy­ślam się, że cza­sa­mi więk­szość z was docho­dzi do takie­go same­go wnio­sku. Z tego wzglę­du zapi­sa­łam się na stu­dia z zarzą­dza­nia i będę w to brnę­ła aż star­czy mi sił – od szko­ły minę­ło napraw­dę wie­le lat (brzmi to sta­ro), więc taka prze­rwa od nauki mnie prze­ra­ża. I może nigdy nie zre­zy­gno­wa­łam z roz­wo­ju, ale wie­cie, ina­czej jest brać udział w kur­sie, a zupeł­nie ina­czej stu­dio­wać. Nie da się porów­nać tych dwóch rze­czy, cho­ciaż obie przy­no­szą korzyści.

 

Przy­znam szcze­rze, że się ocią­ga­łam, bo nie byłam zde­cy­do­wa­na co do kie­run­ku. Dodat­ko­wo wcze­śniej sytu­acja finan­so­wa nie­ko­niecz­nie mi na to pozwa­la­ła, bo prze­cho­dzi­łam dość burz­li­wy okres. Być może brzmi to jak wymów­ki, ale praw­da jest taka, że nie zawsze w życiu się ukła­da i nie na wszyst­ko mamy wpływ. Teraz robię krok, może i w prze­paść, sta­wiam opór prze­ciw­no­ściom i po pro­stu idę z nur­tem. Co będzie to będzie. Nie dam się już kon­tro­lo­wać nega­tyw­ne­mu myśleniu.

 

W związ­ku z tym zaczę­łam się inte­re­so­wać mar­ke­tin­giem sie­cio­wym i social media­mi. Co praw­da książ­ka, o któ­rej chcę powie­dzieć kil­ka słów nie ma nic wspól­ne­go z social media­mi, to nie mogłam się jej oprzeć – tym bar­dziej, że jest to książ­ka, któ­ra liczy sobie… uwa­ga… aż 120 stron. Nie ma tutaj mowy nawet o stra­cie cza­su, bo bar­dzo szyb­ko moż­na ją pochło­nąć – ja to zro­bi­łam w jeden wie­czór i pół godzin­ki w pra­cy. Za poży­cze­nie dzię­ku­ję przy­ja­ciół­ce z dzie­ciń­stwa, Ewelinie :).

 

Przejdźmy do sedna…

 

Zacznij­my może od tego, że Eric Wor­re jest lide­rem bran­ży mar­ke­tin­gu sie­cio­we­go zagra­ni­cą. Swo­je doświad­cze­nie zbie­rał przez co naj­mniej dwa­dzie­ścia pięć lat, a więc nie mało, i teraz nazy­wa sie­bie pro­fe­sjo­na­li­stą, bądź jak ktoś woli: eks­per­tem. Byłam cie­ka­wa, co takie­go ma do powie­dze­nia czło­wiek, któ­ry codzien­nie zara­bia gru­uuuuubą kasę.

 

Co mnie nie zdzi­wi­ło, książ­ka jest napi­sa­na w pro­sty i lek­ki spo­sób, w koń­cu jest skie­ro­wa­na do han­dlow­ców, nie do polo­ni­stów. Autor przy­ta­cza w niej kil­ka­na­ście histo­rii ze swo­je­go życia, wyzna­je jak jego dro­ga była wybo­ista i krę­ta. W ten spo­sób bar­dzo łatwo zdo­by­wa zaufa­nie czy­tel­ni­ka (co naj­lep­sze wyko­rzy­stu­je radę, któ­rą sam daje w książ­ce). Może­my prze­śle­dzić ile minę­ło lat, zanim zdo­łał zro­zu­mieć – tak, zro­zu­mieć! – isto­tę swo­ich nie­po­wo­dzeń. Dopie­ro po dwóch, albo trzech latach zaczął popra­wiać umie­jęt­no­ści, obser­wo­wać innych, wycią­gać wła­sne wnio­ski. Pozby­cie się tej sztucz­nej pew­no­ści sie­bie pozwo­li­ło mu wygrać.

 

 

 

Czego nauczyła mnie ta książka?

 

1.

Nie pró­buj być w cen­trum uwa­gi – to uni­wer­sal­na rada, z któ­rej moż­na korzy­stać w każ­dej, dosłow­nie w każ­dej dzie­dzi­nie. Rozu­miem, że może to się wyda­wać dziw­ne, ale zbyt duża pew­ność sie­bie koja­rzy się z… byciem igno­ran­tem. Sama nie czu­ję się naj­le­piej w towa­rzy­stwie osób, któ­re uwa­ża­ją się za wiecz­ne gwiaz­dy. Rozu­miem, każ­dy z nas ma swo­je dobre stro­ny i faj­nie, gdy ktoś jest pew­ny sie­bie, ale… wszyst­ko ma swo­je limity.

Ostat­nio pozna­łam męż­czy­znę, któ­ry nie pozwa­la sobie na sła­bo­ści, albo po pro­stu je cho­wa. Kil­ka tygo­dni pró­bo­wa­łam go tole­ro­wać, bo prze­cież nic mi nie zro­bił, wręcz prze­ciw­nie: jest miły i chęt­ny do współ­pra­cy. Nie­ste­ty oka­za­ło się, że cho­ciaż dalej go sza­nu­ję, to dłu­żej nie mogę być w jego towa­rzy­stwie. Dzia­ła mi na ner­wy, bo może i pró­bu­je w ten spe­cy­ficz­ny spo­sób zwró­cić na sie­bie uwa­gę, poka­zać, że jest wart zain­te­re­so­wa­nia, to i tak te wszyst­kie roz­mo­wy „co to nie on” po pro­stu mnie zmę­czy­ły. To wła­śnie dało mi do myślenia…

Kie­dy chce­my z kimś nawią­zać więź nie war­to mówić wyłącz­nie o sobie, trze­ba też wysłu­chać dru­giej stro­ny i… nie­ko­niecz­nie noto­rycz­nie się prze­chwa­lać. Zada­waj pyta­nia, bądź zain­te­re­so­wa­ny, bez wzglę­du na to czy cho­dzi o han­del, czy o inną rela­cję. Nigdy nie wiesz, kto może Ci się przy­dać i to się aku­rat spraw­dza. W pra­cy od daw­na sta­ram się budo­wać dłu­go­fa­lo­we zna­jo­mo­ści z oso­ba­mi na róż­nych stanowiskach.

 

2.

Opo­wiedz swo­ją histo­rię lub pla­ny na przy­szłość – aku­rat o tym wie­dzia­łam od daw­na, cho­ciaż pod­cho­dzę do tego z dystan­sem. Opo­wia­da­nie o sobie nie jest moją moc­ną stro­ną. Wyda­je mi się, że inni mają wię­cej do powie­dze­nia i to cie­kaw­szych rze­czy. Nato­miast, żeby dać się poznać musisz się odsło­nić. Opo­wiedz o swo­jej dro­dze, nie pomi­jaj pora­żek, ani nie wybie­laj sytu­acji. Pokaż praw­dę. Nie wszyst­ko nam wycho­dzi, nie zawsze musi­my być ludź­mi ze sta­li, choć im dłu­żej z czymś obcu­je­my, tym bar­dziej wcho­dzi nam to w krew.

Ludzie lubią hap­py endy, ale naj­lep­sze powie­ści mają jesz­cze począ­tek i roz­wi­nię­cie – te czę­ści histo­rii też są istot­ne, bo one pozwa­la­ją nam poznać boha­te­ra i zoba­czyć z czym musiał się zmie­rzyć. Nie wstydź­cie się tego. Jeśli nato­miast jeste­ście na począt­ku dro­gi i sta­ra­cie się coś zmie­nić: opo­wiedz­cie o swo­ich pla­nach na przy­szłość. Co chce­cie osią­gnąć w cią­gu pię­ciu lat? Może kto was zain­spi­ro­wał do takie­go dzia­ła­nia? Przy­bliż­cie histo­rię wasze­go „guru”, żeby poka­zać, że sko­ro innym się uda­ło – wam też się uda. Tutaj jest potrzeb­na pew­ność sie­bie, ale uwa­żaj, żeby nie przekoloryzować.

 

3.

Zwe­ry­fi­kuj swo­je oto­cze­nie – to też sta­ło się dla mnie jasne już kil­ka­na­ście lat temu. Moja lista zna­jo­mych przez ten czas prze­cho­dzi­ła licz­ne wery­fi­ka­cje, przede wszyst­kim dla­te­go, że bar­dzo trud­no mi komuś zaufać. To przy­cho­dzi z cza­sem. Kie­dy ktoś za bar­dzo na mnie naci­ska: odcho­dzę. Kie­dy ktoś każe mi wybie­rać: też odcho­dzę. Kie­dy ktoś zatru­wa moje myśli wiecz­nym pesy­mi­zmem: jak w poprzed­nich przy­pad­kach – odcho­dzę. Tok­sycz­ni ludzie ścią­ga­ją nas na dno. Gdzieś kie­dyś usły­sza­łam (chy­ba w jakimś seria­lu), że głów­ny boha­ter ota­czał się ludź­mi prze­waż­nie lep­szy­mi od nie­go. Wła­śnie dzię­ki temu moty­wo­wał się do działania.

Ludzie, któ­rzy mają zbli­żo­ne spoj­rze­nie na świat do nasze­go – są zło­tem. Ludzie, któ­rzy negu­ją każ­dy nasz pomysł i szu­ka­ją spo­so­bu, żeby nas znie­chę­cić – są płot­ka­mi na torze wyści­go­wym. Dzię­ki nim się poty­ka­my, zatrzy­mu­je­my, a cza­sa­mi może­my pozwo­lić się powa­lić i sta­nąć zamro­że­ni w miej­scu. Wiem, że momen­ta­mi może być cięż­ko, bo zna­li­śmy kogoś przez lata, jed­nak w osta­tecz­no­ści ludzie z pozy­tyw­nym podej­ściem do życia mogą znacz­nie wpły­nąć na nasze. Są inspi­ru­ją­cy. Nie czer­pią rado­ści z naszych pora­żek. Potra­fią dać cen­ną radę, gdy tego potrze­bu­je­my. Wła­śnie męż­czy­zna, z któ­rym ostat­nio się „roz­sta­łam” i opo­wie­dzia­łam o nim wyżej, pomógł mi wyko­nać krok w kie­run­ku stu­diów – tak dzia­ła­ją na nas ludzie z wizją.

 

W książ­ce było wię­cej porad, lecz te naj­bar­dziej zapa­dły mi w pamięć. Oczy­wi­ście pod­kre­ślam, że nie jest to nic odkryw­cze­go, od daw­na sto­su­je to intuicyjnie.

 

Na koniec…

 

Tak napraw­dę mam mie­sza­ne uczu­cia do tej pozy­cji. Nie ma tam za dużo wodo­lej­stwa, choć momen­ta­mi autor wra­ca do pew­nych wąt­ków – moim zda­niem nie­po­trzeb­nie, bo książ­ka nie jest obszer­na, więc czy­tel­nik przy pięć­dzie­sią­tej stro­nie nie zapo­mni, co było na dzie­sią­tej. Tak czy siak, jeśli kogoś inte­re­su­je mar­ke­ting sie­cio­wy może się­gnąć po tę pozy­cję.  Raczej skła­nia­ła­bym się do jej wypo­ży­cze­nia, ponie­waż nie jest książ­ką, któ­rą musisz mieć na półce.

 

Na koniec przy­to­czę cytat, któ­ry moim zda­niem dobrze pod­su­mo­wu­je ten post:

 

Nie ma nic złe­go w wiel­kich marze­niach, ale trze­ba jed­nak być cierpliwym”.

 

Bądź­cie cier­pli­wi i nie daj­cie się stłam­sić przez wąt­pli­wo­ści. One będą nam towa­rzy­szyć, choć prze­waż­nie naj­więk­szą moc mają tyl­ko w naszej głowie.

 

Do następ­ne­go!

 

Ps. Teraz tak się zasta­na­wiam. Jeste­ście lep­szy­mi słu­cha­cza­mi, czy lepiej odnaj­du­je­cie się w roli mówiącego :)?

 

Bądź PRO!
Tagged on:                         

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *